14.07.2018

Od Adama CD Wolfganga

- Ah nie, nie, siedź sobie - powiedział przesłodzonym głosem - Powzdychaj sobie jeszcze... A ja na spokojnie wezwę kogoś, kto zabierze cię tam, skąd uciekłeś i załatwi ci karę...-powiedział mężczyzna. Upewniło mnie to w tym, że był to prawdziwy szatan...znaczy Niemiec. Po całym moim ciele przeszedł dreszcz. A więc to dziś. To dziś wyczerpałem swój limit szczęścia-pomyślałem ze zgrozą, wiedząc, co się ze mną stanie, jeśli Niemiec spełni swoją groźbę. A spełni ją na pewno.
- Ah, nie, czekaj, czekaj... Przecież ja mogę to zrobić!-zawołał po chwili mężczyzna. Uśmiechnął się przy tym uśmiechem, którego już nigdy w życiu wolałbym nie widzieć. Może nawet twoje życzenie spełni się szybciej niż myślisz-przemknęło mi przez myśl. Choć próbowałem jeszcze, o dziwo, jakoś zaprotestować, zrobić cokolwiek, zostałem skutecznie uciszony.
- To samo zrobię z tobą, jeśli będziesz miał pecha-powiedział chwilę po rozwaleniu o ziemię skrzypiec Niemiec, a dokładniej (czego mogłem być już spokojnie pewien) niemiecki żołnierz, policjant czy ktoś taki. Jasne było już teraz dla mnie, że nie był to zwyczajny przechodzień. Choć właściwie przeczuwałem to jak tylko go ujrzałem. Nie odzywałem się więc już więcej, wiedząc, że mężczyzna i tak zrobi to, na co sam się zdecyduje, a moje słowa mogą go tylko jeszcze bardziej rozwścieczyć, czego na pewno nie chciałem. Przez chwilę nic się nie działo, Niemiec jedynie przypatrywał mi się z sadystycznym uśmiechem na twarzy. Odwróciłem wzrok, nie chcąc patrzeć na tę twarz, która zdradzała, co mnie niedługo czeka.
-Spójrz na mnie!-krzyknął mężczyzna. Prawie podskoczyłem ze strachu, po czym skierowałem na niego swoje przerażone spojrzenie. Niemiec wiedział, że się go boję, dlatego kazał mi na siebie patrzeć. Wiedziałem to. Wiedziałem też, że oznaczało to początek mojego końca.
-Proszę, zrobię wszystko, tylko nie zabijaj mnie...ani nie wydawaj- mimo strachu, który mnie całego obezwładniał, udało mi się wreszcie coś powiedzieć.
-Pewnie, że zrobisz wszystko, bo inaczej nie zrobisz nic. I to już nigdy-powiedział Niemiec, wyjmując zza pasa pistolet. Myślałem, że nie mogę się bać jeszcze bardziej, ale myliłem się.
-Pozwolisz ze mną?-spytał niebywale łagodnym głosem mężczyzna, po czym wskazał mi głową kierunek, w którym miałem się udać. Przez chwilę stałem w miejscu. Czułem się, jakby moje nogi przyrosły do ziemi.
-To może inaczej...NATYCHMIAST SIĘ RUSZAJ!-krzyknął Niemiec. W końcu udało mi się oderwać nogi od podłoża i pójść we wskazanym kierunku. Mężczyzna ruszył za mną. Widziałem oczami wyobraźni jak trzyma broń tuż przy mojej głowie, choć nie czułem, aby tak było.
-Nie podobało ci się w getcie, co?-bardziej stwierdził, niż spytał mój oprawca. Nie wiedziałem więc, czy mam mu odpowiedzieć, więc postanowiłem się po prostu więcej nie odzywać.
-Słyszysz, co do ciebie mówię?!-zawołał po chwili.
-Jeśli oczekujesz...oczekuje pan potwierdzenia, że stamtąd uciekłem, to ma pan rację-powiedziałem, gdyż tak samo jak swojej zbliżającej się śmierci mogłem być pewien, że on i tak o tym wie.
<Wolfgang?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz